To wszystko przez mojego szwagra. Akurat musiał mieć imieniny w listopadzie, gdzie dzień jest krótki, dziaciaki wyjątkowo znudzone i domagające się ciągłej uwagi. Wyjście w gości od kiedy posiada się dzieci, nie należy do wyjątkowo relaksujących zajęć, ale o tym innym razem. Z okazji 11 listopada zawitaliśmy u Marcina na kolacji. Dzieciaki średnio zainteresowane towarzystwem i bajkami w TV, marudziły bez przerwy. Po godzinie stękania „Nudzę się”, „Co mogę porobić?”, kopiąc Kamila pod stołem, mówiąc bezgłośnie przez zęby „Idziemy do domu…” zorientowałam się, że nastała cisza. Pierwsza myśl- na pewno coś broją.
Ostatnio jak była taka cisza, to rozsypali popcorn po całej chałupie. Ada (moja siostra która podobno nie potrafi gotować) przez miesiąc odnajdywała w coraz dziwniejszy miejscach prażoną kukurydzę. „Jeszcze raz przyjdziesz z nimi do nas z popcornem to Cię nie wpuszczę do chaty” zagroziła mi wtedy.
Nie mają popcornu, więc są nieszkodliwi. Wreszcie chwila spokoju. Po pół godziny Antek z wypiekami na twarzy wbiega do pokoju i krzyczy
-Mama weźmiemy tego kota do domu?
– Jakiego znowu kota?
– No chodź zobacz!
W korytarzu Leon karmił jakiegoś sierściucha szynką parmeńską, a Antek kwiczał z radości „Jaki on słodki”.
– Skąd wy wzięliście tego kota?
– Stał na parapecie i wuja Marcin go wpuścił- zakomunikował uradowany Antek
– Przychodzi tu codziennie i Ada karmi go parówkami. Bierzcie go jak chcecie. Mam alergię na koty – wypalił Marcin
No i przez te słowa miałam przerąbane. „Mama no proszę weźmy go”, „Mama jak go weźmiemy, to już nie będę chciał chomika” „Pamiętasz, że obiecałaś chomika jak będę grzeczny” „Mama noooo…” „Mama ciiii ciii, miau miau” „Tata no powiedz mamie, żeby się zgodziła” „Mama, bo nie będę Cie lubił!”
Byłam nieugięta. Nie chciałam mieć kota. Dlaczego? BO NIE!!!
Do domu wróciliśmy z obrażonymi minami. Ja, bo już mnie głowa bolała od jęków. Oni, bo kot został u Marcina.
Na drugi dzień wybrałam się z siostrą na szopping, a mój wspaniały mąż zajął się dziećmi. Zachwycona z łupów zakupowych wróciłam do domu, a tam cisza. Gdzie oni się podziali? Po godzinie zobaczyłam światła samochodu, więc domyśliłam się, że wrócili. Antek wparował do domu, pogrzebał coś w szafkach kuchennych i jak torpeda wybiegł z domu.
Coś mi tu śmierdzi. Pomyślałam. Co oni robią tak długo w garażu i czego Antek szukał w kuchni?
Zajrzałam do garażu a tam…
Cała trójka głaszcze tego piekielnego kota. Na mój widok struchleli.
– Tata nam pozwolił go zabrać – powiedział uradowany Antek
What the f….? zapytałam bezgłośnie Kamila
– Obiecałem im, że jak będzie u Marcina znowu, to go weźmiemy. Pech chciał, że był- wydukał speszony mąż
Miałam mieszane uczucia. Pamiętam doskonale jak chciałam mieć zwierzaka, a tata się nie zgadzał. Jak mi było przykro, że każdy ma psa tylko nie ja. Mieliśmy potem kota Garfielda. Kochane stworzenie, ale niesamowicie wredne.
Wiedziałam jak Antek marzył o jakimkolwiek pupilu. Jak troskliwie obchodził się z wszystkimi zwierzakami. Pewnego dnia jak zobaczył, że kot złapał mysz, to mu ją odebrał i głaskał troskliwie. Ja natomiast darłam się tak, że pewnie pół wsi mnie słyszało. Wypuścił ją dopiero, gdy nie chciałam go z nią wpuścić do domu. Wszedł do domu połykając łzy „Nie rozumiem dlaczego tak się boisz myszy. Przecież jesteś od niej tysiąc razy większa”. Nie odzywał się do mnie wtedy cały dzień.
Postanowione. Kot zostaje! Może nie będę musiała znosić myszy i chomika.
Mruczek miał mieszkać w garażu. Dostał miękkie legowisko i miseczki z pudełek po margarynie. Zaopatrzony w zieloną obroże przeciwpchielną został oficjalnie Mruczkiem Gazdulskim.
Oczywiście, życie zweryfikowało założenia. Codziennie po przedszkolu Antek biegł zobaczyć co u Mruczka. Pilnował, czy ma wodę i jedzenie. Leon najchętniej zamieszkałby z „ciii ciii” w garażu.
Pewnego dnia dramat! Mruczek zaginął. Nigdzie go nie ma! Kiedyś machnęłabym ręką i poszła do domu. Tym razem jednak razem z chłopakami szukałam go w deszczu. Widziałam ich zatroskane miny. Oni go pokochali. Zaleźliśmy go u sąsiadów. Całe szczęście, że miał tą zieloną obroże. Antek wracał triumfalnie do domu w przemoczonych adidasach i kotem na rękach
– Mama niech on lepiej zostanie w domu, żeby znowu nie zaginął.
– Dobra, ale jak nasra, to ty będziesz po nim sprzątał.
Przez dwa miesiące nasrał tylko raz. Antek zapomniał go wypuścić, ale już pamięta jak śmierdzi kocia kupa. Dorobił się swoich misek i nawet Gwiazdor przyniósł dla niego zabawki. „Mama mruczek nie uwierzy, że gwiazdor o nim pamiętał”. Kot jest tak wdzięczny i kochany. Nie można go nie lubić. Chociaż byłam przeciwna, teraz cieszę się, że Kamil postawił mnie pod faktem dokonanym.
Pewnego dnia:
– Mama, a jakby Mruczek znalazł sobie dziewczynę, to mielibyśmy małe koty?- zapytał zamyślony Antek
– Yhhy-
– Mama, a skąd wiadomo, że Mruczek to chłopak?
– Marcin tak powiedział, ale właściwie to nie wiadomo. Musiałbyś zapytać weterynarza. – wybrnęłam jakoś.
Któregoś dnia do sąsiadów zawitał weterynarz. Antek po chwili leci uradowany z kotem na rękach
– Mama Mruczek nie jest chłopakiem. Pan Krakowski powiedział, że to kotka. Huuuurrrraaa będziemy mieli małe koty.
Ło matko. Łolaboga.
Kiedy okazało się, że nasza mała Kicia coś zaczęła tyć, stary obwieścił:
– Ola będą małe koty jak nic.
1 czerwca w naszym domu zawitały kolejne 4 kotki. Przejęta ja odbierałam poród, a potem jak głupia siedziałam z kotami w piwnicy, łykając łzy wzruszenia.
Od kiedy kot jest z nami:
Chłopaki uczą sie co znaczy szanować i dbać o zwierzęta
Dzieciaki nie mają okazji do nudy
Antek nauczył się odpowiedzialności (wie, że kota trzeba napoić, nakarmić i wypuszczać na dwór)
Gdy chłopaki się smucą, zawsze przytulasy z Kicią poprawiają humor
W domu jest wesoło jak nigdy wcześniej
Kot pilnuje chłopaków, zwłaszcza gdy śpią
Obwieszczenie!!!
Piszę to z bólem serca i łykając łzy. Niestety, tylko jeden mały kotek może zostać z nami. Choć chcielibyśmy zostawić wszystkie słodziaki, nie jesteśmy w stanie. 3 śliczne czornidełka szukają domu (2 dziewczynki, 1 chłopak). Może ktoś chce przygarnąć nasze słodkie stworzonka? Całkiem za darmo tyle miłości. Proszę się kontaktować przez Facebook 🙂