Kiedyś na zakupach byłam świadkiem takiej sytuacji:
Przed koszem z promocyjnymi artykułami stoi chłopiec w wieku 6 lat i przegląda, wybiera i zdecydować się nie może jaki kubek wybrać. Raz do ręki bierze taki ze słomką i spidermanem, a raz bidon z zygzakiem. W pewnym momencie podchodzi do niego mama
– Mama, a kupisz mi taki kubek?
– Nie- odpowiada ona całkiem spokojnie
– A taki bidon?
– Nie- już w głosie słychać lekki nerw
– To może ten? – pokazuje na jeszcze inny plastikowy kubek
– Nic Ci nie kupię! – odpowiada z zaciśniętymi zębami
– No mama, ale nie mam jeszcze takiego –
– ALE MASZ JUŻ STO PIĘĆDZIESIĄT INNYCH I NIE MA GDZIE TEGO TRZYMAĆ!!!- nie wytrzymała biedna.
Podejrzewam, że takich mam jak tamta, na tym świecie jest bardzo wiele. Jedna z nich pisze ten wpis.
Nie raz mam ochotę napisać petycję o zakaz produkowania licencyjnych zastaw stołowych, gdyż często w naszym domu dochodziło do dantejskich scen z ich udziałem.
Pora obiadu
– Ja chce talerz ze spidermanem
– Ja też
I jazda… Albo obiad wylądował na podłodze, głowie Leona, skarpetach Antka, albo nie było obiadu, bo towarzystwo stwierdziło, że na tym z Dinozaurem jeść nie będzie.
Nie wspomnę już awantur o kubek…
Czasem walczę sama ze sobą, aby nie powyrzucać tego całego majdanu, jednak póki co staram się to jakość praktycznie przechowywać.
Wszystkie dziecięce kubeczki, bidony, szklaneczki przechowuje w jednym pojemniku, natomiast talerzyki i miseczki w szafie z zastawą stołową. Gdy jakieś się zniszczą czy są niekompletne staram się ich po cichu pozbyć, aby nie zagracały kuchennych szafek.
Znalazłam w sieci kilka fajnych rozwiązań na przechowywanie tego typu pierdółek. Może się Wam przyda.